Z cyklu „Ludzie z pasją" Maria Turek
Maria Turek to jedna z najstarszych bohaterek „Ludzi z pasją". 82. letnia mieszkanka Chojnowa haftuje od ponad 20 lat przepiękne płócienne obrazy. Autorka wystawy „Hafty babuni" szczególnie polubiła haft krzyżykowy, którego nauczyła się, będąc już babcią! Miłośniczka sztuki wyszywania wykonała ponad 50 haftowanych obrazów.
Gazeta Chojnowska: Tytuł wystawy w Miejskiej Bibliotece Publicznej to „Hafty babuni". Czy Pani pasja nie zaczęła się jednak dużo wcześniej?
Maria Turek: Moja pasja swój początek, ma wyjątkowo późno. Zaczęłam haftować, gdy miałam 60 lat. Więc już byłam babcią! Moja córka zapoznała mnie z Niemką, która była dla mnie jak przyszywana ciocia i to właśnie ona pokazała mi, jak się haftuje.
G.Ch. – Jakie były początki haftowanej pasji?
M.T. – Przyszywana ciocia z Niemiec, co ciekawe nie miała zdolności do haftowania. Miała talent do tłumaczenia, cierpliwie pokazywała mi, jak się haftuje, bo sama znała to z opowiadań koleżanki. Była nauczycielką teorii haftu, którą znała doskonale. Sama jednak nie wykonała żadnego obrazu, pomimo że w jej domu było ich sporo. Zauroczyłam się haftami właśnie, gdy po raz pierwszy ujrzałam wyhaftowane owoce u koleżanki cioci. Bajeczna, bogato zdobiona rama plus misterny haft sprawiły, że zaczęłam się tym bardzo fascynować. To właśnie przyszywana ciocia zauważyła mój zachwyt, kupiła mi płótno i się zaczęło…
G.Ch. – Ile Prac pani wykonała?
M.T. – Powstało około pięćdziesięciu obrazów. Część prac znajduje się w Strzelinie, trochę obrazów podarowałam. Haftowane obrazy doskonale sprawdzają się jako prezenty imieninowe!
G.Ch. – Czym jest dla Pani wielogodzinne haftowanie?
M.T. – Odprężeniem! Niektórych relaksują robótki na drutach, innych haftowanie. Mnie zdecydowanie uspokaja i relaksuje praca z kolorowymi nitkami. Aczkolwiek z przyczyn zdrowotnych, słabego wzroku haftuję coraz mniej.
G.Ch. – Czy wcześniej zajmowała się Pani rękodzielnictwem?
M.T. - Nie było na to czasu. Praca fizyczna, dzieci, dom… Było bardzo dużo zajęć, nie miałam chwili na pasje czy hobby. Takie były czasy. Na emeryturze poza obrazami, wyszywałam także serwetki. Moje zdolności szły w jednym kierunku. Bo np. robótki na drutach już mnie tak nie pochłonęły.
G.Ch. – Jak to się stało, że od 22 lat Pani haftuje, a dopiero teraz oglądamy je na wystawie?
M.T. – Tak, to wszystko za sprawą mojej koleżanki, a od niedawna sąsiadki, która zachwyciła się moimi obrazami. Zrobiła zdjęcia i pokazała w bibliotece, ustalono, że moje prace zostaną pokazane mieszkańcom miasta na wiosnę. Początkowo nie chciałam, wzbraniałam się przed wystąpieniem, ale teraz uważam, że to jeden z najpiękniejszych dni w życiu. Czułam się bardzo doceniona podczas wernisażu.
G.Ch. – Zatem wystawa w „Galerii Młodych" ucieszyła Panią.
M.T. – Bardzo! Nie spodziewałam się, że to wydarzenie będzie dla mnie takie ważne. Jestem oczarowana atmosferą.
G.Ch. – Jaka jest recepta na Pani fenomenalną energię?
M.T. - Bardzo lubię pole i działkę. Wychowana na wsi, darzę wielkim sentymentem otaczającą nas przyrodę i naturę!
G.Ch. – Dziękujemy za udzielenie wywiadu. Gratulujemy wspaniałej wystawy. Życzymy Pani dużo zdrowia i pomyślności!
Rozmawiały Emilia Grześkowiak i Katarzyna Burzmińska