Z cyklu „Ludzie z pasją"
Dariusz Matys
Chojnowianie znają go głównie, jako autora nieprzeciętnych prac fotograficznych, kojarzą go także jako lokalnego barda z gitarą. Dariusz Matys w każdej z tych dziedzin jest samoukiem, ale ogromna pasja do fotografii i muzyki, nieodparta chęć rozwoju, i poznawania ukształtowały świadomego, i dojrzałego autora niecodziennych fotografii, i wrażliwego pieśniarza.
Gazeta Chojnowska – Muzyka czy fotografia, co jest bliższe sercu?
Dariusz Matys – To moje dwie równorzędne słabości. Na dzień dzisiejszy jednak muzyka. Priorytety określa życie i wydarzenia jakie mi towarzyszą. A tak naprawdę, to żona, która realizując różnego rodzaju projekty kulturalne prosi o pomoc w kwestiach np. oprawy muzycznej. Nie odmawiam. Z przyjemnością włączam się w te inicjatywy.
G.Ch. – Co w takim razie było pierwsze?
D.M. – Fotografia. Zacząłem w wieku 9 lat. Dostałem wtedy od wujka aparat Bessę, taki harmonijkowy. Zdjęcia robiłem głównie najbliższym – na wczasach, wycieczkach… potem sam wywoływałem w ciemni. Mogłem tam siedzieć godzinami. Ale po jakimś czasie zapał minął i na kilka lat porzuciłem aparat na rzecz gitary.
G.Ch. – Zaczął się pan uczyć gry na gitarze?
D.M. – Nooo tak, z nerwów.
G.Ch. – Jak to z nerwów?
D.M. – Jako nastolatek, wspólnie z rówieśnikami mięliśmy zwyczaj spotykać się na podwórku przy gitarze. Grał kolega, który wzywany często do domu gitarę zostawiał w moich rękach, a ja czułem się wtedy niezręcznie – jak stojak na „pudło". Denerwowały mnie te sytuacje więc postanowiłem nauczyć się grać i godnie zastępować kolegę, podtrzymywać podwórkowe, nastrojowe chwile, i imponować koleżankom. I tak się stało. Gitara klasyczna, gitara basowa, potem jeszcze perkusja, harmonijka, flet.
G.Ch. – Te umiejętności przydały się. Grał pan w kilku zespołach, podwórkowej kapeli, prowadził scholę, występował amatorsko i zawodowo…
D.M. – Rzeczywiście. Umiejętność gry na instrumentach stała się przyjemnością, ratowała też często domowy budżet. „Strefa bluesa" „Diax" i najdłużej działający„M-3", to zespoły, które do dziś miło wspominam. Kształtowały one moje muzyczne upodobania i wypełniły znacząco dużą część młodzieńczego życia. Koncerty szkolne, wesela, zabawy – występowaliśmy w wielu miejscach, podczas różnych uroczystości. Jako osiemnastolatek prowadziłem także, pierwszą chyba w naszym mieście, scholę parafialną, przez 13 lat – ze wzruszeniem sięgam pamięcią do tamtych czasów.
G.Ch. – Ale fotografia wróciła.
D.M. – Wróciła, po kilku latach. Wtedy miałem już inny sprzęt, inne postrzeganie świata, inne cele… Aparat wziąłem do ręki ze względu na kolejną pasję – modelarstwo. Fotografowałem swoje modele współczesnego lotnictwa. Stałem się także zakładowym reporterem uwieczniającym ważne wydarzenia w moim zakładzie pracy. Szybko doświadczyłem tego, że fotografia mnie wciąga, że chcę więcej, lepiej… Przez długie lata trzymałem się zdjęć analogowych, ale postęp w tej dziedzinie pochłonął w końcu i mnie. Aparat cyfrowy, obróbka komputerowa stworzyły nowe możliwości i tak, kolejny raz wpadłem w manię fotografowania.
G.Ch. – Wyróżnienia na międzynarodowym konkursie w Denver, wystawy zbiorowe i indywidualne zdjęcia w prasie, kalendarzach (także zagranicznych), przewodnikach, widokówkach, wydawnictwach książkowych czy opracowanie graficzne do pisma „The Word of Military Diorams", to imponujący dorobek, jak na fotografa amatora.
D.M. - Lubię eksperymentować, zaskakiwać elementami świetlnymi i kolorystycznymi, lubię sięgać do współczesnych narzędzi i tworzyć fotografię niebanalną. Kładę nacisk na ujęcie tematu. Fotografia pejzażowa i portretowa, w różnych technikach – HDR-y, planetki – interesowała mnie najbardziej. Mam sentyment do każdego udanego zdjęcia.
G.Ch. – Muzyka dziś, to (po wykonywanym przed laty bluesie i bluesrocku) głównie poezja śpiewana.
D.M. – To znowu zasługa mojej żony. Jeszcze kiedy nie byliśmy małżeństwem, chciałem jej zaimponować i wspólne spotkania wypełniałem często poezją śpiewaną przy akompaniamencie gitary. Zdarzało się, że grałem ten repertuar w większym gronie. Już wtedy słyszałem, że moja barwa głosu, wrażliwość i ekspresja idealnie pasują do tych kompozycji. Uwierzyłem, a moja żona do dziś to potwierdza. Piosenki romantyczne, patriotyczne, stały się moim ulubionym gatunkiem.
G.Ch. – Moje pasje są dla mnie …
D.M. – Katalizatorem, odprężeniem, spełnieniem… Każda z nich, po ciężkiej pracy fizycznej stanowi odskocznię od codzienności. Wzmacnia, napędza, i relaksuje, poprawia nastrój. Mobilizuje też do aktywności, która w efekcie końcowym, sprawia wiele satysfakcji. Pasja rozwija, uspokaja i ubogaca. Przy okazji poznaje się wielu ciekawych ludzi.
G.Ch. – Plany, marzenia na przyszłość…
D.M. – Mam ich kilka, ale nie wszystkie mogę zdradzić. W przyszłości chciałbym jeszcze zaprezentować jedną wystawę fotograficzną pod nieco tajemniczym tytułem „Panta rhei".
Marzy mi się też udział w zespole wykonującym poezję śpiewaną. Marzyć i wierzyć każdy może…
G.Ch.- Niecierpliwie zatem czekamy na nowe inicjatywy Dariusza Matysa.