Z cyklu „Ludzie z pasją"
Alicja Dul
Kiedy praca jest pasją i towarzyszy nam ponad pół wieku, staje się sposobem na życie – pełnym satysfakcji, radości i zadowolenia. Pani Alicja Dul, mieszkanka Legnicy, doskonale znana w Chojnowie, całe swoje zawodowe życie związała z grodem nad Skorą.
Gazeta Chojnowska – Nie mylimy się twierdząc, że praca jest Pani pasją?
Alicja Dul – To prawda, niestety. I to straszną.
G. Ch. – Dlaczego niestety?
A.D. – Bo mam już swoje lata i dawno mogłabym odpoczywać na emeryturze, ale nie wyobrażam sobie siebie w zaciszu domowym, w ciepłych paputach przed telewizorem, bez kontaktu z ludźmi, bez codziennych wyzwań... Gdybym przed laty przeszła na emeryturę, podejrzewam, że już by mnie nie było na tym świecie. Praca, mobilizacja, ciągła aktywność nie tylko sprawiają mi radość, ale wręcz trzymają przy życiu.
G.Ch. - Mieszka Pani w Legnicy, ale Chojnów zapewne też jest Pani bliski?
A.D. – Bliższy jak Legnica. Tu spędzam przecież większość czasu, tu mam wielu znajomych, tu toczy się moje życie od ponad 56 lat.
G.Ch. – Jak zatem los związał Panią z Chojnowem?
A.D. – To był przypadek. Byłam wtedy nastolatką. Siostra, która tu wtedy pracowała w GS poprosiła mnie o pomoc przy sprzedaży ubrań. Zgodziłam się. Ówczesny prezes Maćkowski, po tym jednym dniu, uznał, że doskonale nadaję się na sprzedawczynię i zaproponował (tonem nie uznającym sprzeciwu) pracę w sklepie odzieżowym przy obecnym Domu Schrama. Strasznie się wtedy bałam czy sobie poradzę. Dziś z sentymentem wspominam tamten czas. Starsi chojnowianie na pewno pamiętają ten sklep. To były ciężkie czasy, ale u mnie towaru było zawsze w bród. Sprzedawałam w drzwiach i miałam zawsze największe obroty. Przepracowałam tam 20 lat. Potem na krótko trafiłam za bufet w Polonii. To lokal przy ulicy Chmielnej, jeszcze nie tak dawno był „Zagłobą". Doceniano moją operatywność, uczciwość i kontakt z ludźmi. Po ciężkiej chorobie przeniesiono mnie na „lżejszy odcinek" - do Jubilatki. Do dziś nie wiem co prezes miał na myśli mówiąc, że tu będzie mi łatwiej, nigdy łatwo nie było. Ale jakby nie było jestem tu już 35 rok.
G.Ch. – Ku radości dziesiątek mieszkańców. Jubilatka i Pani Ala to dla wielu kultowe miejsce i niezmiennie energetyczna zarządzająca. Ludzie Panią kochają i podziwiają za temperament, otwartość i szczerość.
A.D. – No, niektórzy uważają, że jestem za szczera i za bezpośrednia! Cóż, taką mam naturę. A praca, jakakolwiek, zawsze sprawiała mi przyjemność. Tu w Jubilatce szczególnie. Od początku kawiarnia tętniła życiem. W tygodniu schodzili się tu ludzie z okolicznych zakładów pracy, żeby spotkać się prywatnie, porozmawiać, a w soboty były zabawy... tłoczno, gwarnie, wesoło. Ta atmosfera bardzo mi odpowiadała. Lubię ludzi, lubię zabawę, lubię być użyteczna. Potem przyszły gorsze lata. GS się rozpadł. Zdecydowałam się przejąć kawiarnię i prowadzić ją pod własnym szyldem. Zainwestowałam tu mnóstwo pieniędzy i czasu. Narodził się też pomysł organizowania koncertów.
G.Ch. – To był chyba strzał w dziesiątkę!
A.D. – Nie wiem czy w dziesiątkę, ale pojawiła się nowa klientela. Przez te lata odbyło się tu mnóstwo koncertów muzyki różnego gatunku, wybrzmiewały tu melodie kilku pokoleń. Ba, nawet odbywały się spektakle teatralne...
G.Ch. – Dziś właśnie z tej działalności znana jest Jubilatka. Śmiało można powiedzieć, że jest pani lokalną animatorką kultury.
A.D. – Taaak? No popatrz pani, nie wiedziałam. Ale to chyba przesada. W Chojnowie jest wiele innych, ciekawych wydarzeń kulturalnych. Do mnie zapewne przyciąga sentyment i specyficzny nastrój lokalu. Cieszą mnie te koncerty. Nawet głośne występy rockowe mi nie przeszkadzają. Wciąż mam w sobie radość życia, lubię patrzeć jak ludzie się bawią, a i sama jeszcze zawiruję czasem na parkiecie.
Poza tym odbywa się tu wiele spotkań okolicznościowych – imprezy zakładowe, urodziny, imieniny, komunie, bale andrzejkowe, sylwestrowe... dzieje, się dzieje w tej naszej starej Jubilatce.
G.Ch. – Tak, wiemy i nie możemy wyjść z podziwu, jak udaje się Pani, z taką energią przygotować każdą z tych imprez.
A.D. – No bo to jest właśnie pasja. Ja, kochana pani mam już ponad 80 lat, ale nie zgasła jeszcze we mnie chęć działania, sympatia do ludzi, poczucie społecznej przynależności.
Nie mam już oczywiście tyle energii co przed laty, ale gdybym to wszystko zostawiła zapewne straciłabym ją zupełnie. Przez te wszystkie lata, dzięki pracy, spotykałam wspaniałych ludzi na swojej drodze. Ludzi, którzy mnie wspierali, motywowali, pomagali. I to poczytuję sobie jako największą wartość. Do dziś czuję wiele sympatii ze strony moich gości – tych stałych i tych nowych. Jakbym mogła z tego zrezygnować?!
Do przejścia na emeryturę najprędzej zmuszą mnie coraz to nowe przepisy i wymogi w prowadzeniu działalności, ale staram się na razie o tym nie myśleć, tym bardziej, że na najbliższe miesiące mam już kilka rezerwacji i muszę się zająć ich organizacją.
G.Ch. – Życzymy zatem dużo, dużo zdrowia i wielu kolejnych wyrazów życzliwości. Oby gościnna Jubilatka i jej charyzmatyczna gospodyni długo jeszcze cieszyły się aktywnością.