Z cyklu „Ludzie z pasją"
Jej miłością są książki – świat emocji, inspiracji, wyobrażeń… Dzięki temu praca zawodowa stała się pasją, którą dzieli z podobnymi sobie. Anna Kopyra pracuje w miejskiej bibliotece od 25 lat i traktuje swoje obowiązki jak codzienną przyjemność. „Książka to mędrzec łagodny i pełen słodyczy, który puste życie napełnia światłem, a puste serca wzruszeniem; miłości dodaje skrzydeł, a trudowi ujmuje ciężaru; w martwotę domu wprowadza życie, a życiu nadaje sens" – czy bohaterka „Ludzi z pasją" podziela myśl Kornela Makuszyńskiego?
Anna Kopyra – Hmm, to piękna myśl o czytaniu i o książce lecz bliższe są mi słowa współczesnej autorki, twórczyni świata Thorinu, Anety Jadowskiej "Mówią, że czytanie rozwija empatię. Nie wspominają, że zwiększa też ryzyko powstania skłonności do dziwnych skojarzeń, nabawienia się niewyparzonego języka i otrzymania etykiety dziwaka. Cóż, wciąż warto" I pod tymi słowami podpisuję się obiema rękami.
Gazeta Chojnowska – Zamiłowanie do czytania zawiodło Panią do zawodowych wrót biblioteki, czy to praca rozbudziła tę miłość?
A.K. - Ha, ha. Praca w bibliotece nie była moim pierwszym wyborem ani drugim, ani też trzecim. Jeśli można przytoczyć słowa naszego poety Jana Twardowskiego "Nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą…" Jak każde dziecko marzyłam o zostaniu kosmonautą, rycerzem Jedi, budowniczym domów. Gdzieś pod koniec podstawówki chciałam pójść na astrofizykę, ale po eksperymencie w domu, który zakończył się wyłączeniem prądu na klatce, wyobraziłam sobie podobną rzecz na uczelni, która także zakończyła się wielkim bum. Lament i złorzeczenia w pięciu językach profesorów pod moim adresem i ten wielki lej po uniwersyteckich budynkach, jak stąd do Afryki. Przerażający widok. Wtedy definitywnie zrezygnowałam z tej ścieżki kariery. Potem zachwyciłam się geografią, historią, przez długi czas chciałam zostać weterynarzem aż gdzieś pod koniec liceum zaświtało mi, że można to wszystko jakoś połączyć w całość, przy pomocy magicznej umiejętności, jaką jest czytanie i tak przekroczyłam wrota bardzo tajemniczego miejsca, jakim jest biblioteka. "Biblioteka jest największym zbiorem magicznych tekstów w całym multiversum. Spoczywają tam na półkach tysiące woluminów pełnych okultystycznej wiedzy.Podobno, ponieważ wielkie ilości magii potrafią mocno odkształcić zwykły świat, Biblioteka nie przestrzegała normalnych zasad czasu i przestrzeni. Podobno ciągnęła się po wieczność. Podobno całymi dniami można by wędrować wśród odległych regałów, podobno gdzieś tam żyły całe plemiona zagubionych czytelników, podobno niezwykłe istoty czaiły się w zapomnianych wnękach, a plowały na nie istoty jeszcze dziwniejsze" cytat pochodzi z książki Terrego Pratchetta Straż! straż!
G.Ch. – Dla wielu obowiązki bibliotekarza sprowadzają się do udostępniania zbiorów, gromadzenia i tworzenia baz danych, czy promowania czytelnictwa. Ale głównie to przecież relacja z użytkownikami biblioteki, umiejętność społecznej interakcji…
A.K. – Gdyby porównać bibliotekę do statku kosmicznego np. Enterprise, to można powiedzieć, że pełniłabym tam funkcję pierwszego ale byłabym głównie oficerem naukowym, takim od nawiązywania łączności z obcymi cywilizacjami. Uśmiech. Wracając na Ziemię, na Plac Zamkowy 2, zajmuję się tak wieloma rzeczami, że łatwiej byłoby mi napisać czym się nie zajmuję. Natomiast najbardziej dla mnie jest cenny kontakt z czytelnikiem. Kiedy pracowałam w Dziale dla Dorosłych, te codzienne rozmowy z przychodzącymi czytelnikami, wymiana poglądów na temat autorów, przeczytanych książek, dzielenie się tajemnymi recepturami na dobre ciasto lub co zrobić żeby mieć obfite plony na działce, jakie posadzić grusze i czy w tym roku wreszcie będzie zima. To naprawdę piękne wspomnienia. A największą satysfakcję przynoszą mi spotkania z klubowiczami z Dyskusyjnego Klubu Książki zarówno tymi młodymi, jak i dorosłymi. Ahoj, moi Łgarze, tęsknie za naszymi spotkaniami! Może spotkam się wirtualnie! Czekam na Was!
Możliwość spotkania z pisarzami, ludźmi kultury, jest także bardzo wymierną korzyścią pracy w moim zawodzie. Oczywiście realizacja pomysłów konkursów, quizów...
G.Ch. – Jest Pani książkoholiczką?
A.K. – Przypominają mi się słowa piosenki, którą przed laty bodajże śpiewała Natalia Kukulska "Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma …" W moim wypadku są to książki. Choć gust mam dość eklektyczny. Po przeczytaniu książki dla młodzieży, będę czytać najnowszą powieść Olgi Tokarczuk, aby zaraz potem przeczytać biografię, lub nagrodzoną książkę Angelusem. Oczywiście wracam do swoich korzeni, czyli do baśni, mitologii i fantastyki. Tego nigdy dosyć. Dlaczego? Hm.. przecież chciałam zostać astronautką. A i jeszcze ciekawe lektury z DKK. Z roku na rok rośnie ilość książek, które chciałabym przeczytać, że utworzyłaby się z nich dość spora Biblioteka Nieprzeczytanych Jeszcze Książek. Ba, a w tym roku wyjdą nowe książki, kontynuacje na które z niecierpliwością czekam. A tu jeszcze słyszę, że serial "Władca Pierścieni", że czwarta część "Matrixa", że "Spirited Away 2" Uff, chyba będę musiała pożyczyć od Hermiony Granger pewien przedmiot.
G.Ch. – Książka, jak mówią, to najtańszy bilet do innego świata. Wiemy jednak, że to nie jedyny świat, w który chętnie Pani ucieka.
A.K. – Nigdzie nie uciekam, ja po prostu mam wiele światów do zwiedzenia. Jednym z nich jest muzyka i śpiew chóralny. Uważam, że głos ludzki ma wielką moc. Muszę się tu pochwalić. Jestem jednym z pierwszych członków chojnowskiego chóru ‘Skoranta". Uwielbiam nasze zajęcia prowadzone przez Piotra Koziara choć wcale nie należą one do łatwych. Następny świat, to piesze wycieczki te po górach, jak i po naszych, pełnych zabytków i ciekawych historii miejscowościach. Większość z nich odbyłam z koleżankami z pracy, a każda z nich przyniosła mi piękne wspomnienia. Bezcenne! Następny świat, do którego często witam, to świat filmu. I znów gust eklektyczny. Mogę obejrzeć i ten nagrodzony Oskarami, Złotą Palmą i taki zwyczajny. Niedawno odkryłam kino azjatyckie i chyba utknęłam tam na dłużej. I na koniec został jeszcze ten jeden ukochany świat - mój własny czarodziejski ogród. Do którego jeżdżę rowerem w każdej wolnej chwili i który za każdym razem wprawia mnie w zachwyt. Bo nie wiem, czy nie pokłócę się z jaszczurką o pierwszeństwo przejścia ścieżką, a może będę się ścigać ze szpakami o to kto zje szybciej te najczerwieńsze czereśnie z czubka drzewa, a może zastygnę w zachwycie nad niezliczoną chmarą motyli i pszczół uwijających się pośród kwiatów i ziół. Lub najzwyczajniej na świecie prozmawiam z sąsiadami zza płota, wymienimy się ploteczkami, zachwycimy się naszymi roślinkami, i opowiemy sobie co w trawie piszczy.
G.Ch. – W dobie pandemii gros z nas ma więcej czasu dla siebie i bliskich. Może Pani zachęcić mieszkańców do sięgnięcia po książki?
A.K. - Podobno te najłatwiejsze zadanie okazuje się tym najtrudniejszym. Uśmiech. Hm.. ale podobno każda osoba na tym świecie ma swoją książkę, tą jedyną, która pasuje do osoby, jak idealna połówka jabłka. I czeka na nas abyśmy ją odkryli. Chyba warto? Ale trzeba zacząć od pierwszego, małego kroczku, od przeczytania pierwszego wyrazu, potem zdania, strony, rozdziału, a potem będzie coraz łatwiej. I wreszcie odkryjemy tą naszą, jedyną, niezapomnianą, którą możesz odkryć przychodząc do biblioteki. Na mnie już z niecierpliwością czeka "Przyjaciel" Nunez, "Owoce wiśni" Osamu Dazai, "Zapiski dla zabicia czasu" Kenko i "Nieugięty" Cambella więc muszę się już żegnać. A wszystkim czytelnikom Gazety Chojnowskiej życzę znalezienia tej drugiej połowy i pamiętajcie "Księżyc jest piękny" Do zobaczenia niezwykłych ścieżkach lektur!
P.S.
Jeśli po przeczytaniu tego tekstu ktoś będzie miał jakiekolwiek wątpliwości odsyłam do Słownika Języka Polskiego, do hasła: łgarz. Mogę tylko odpowiedzieć, jako Naczelny Łgarz, że zawarta tam informacja, to szczera prawda.
P.S.2
Tolkien is coming...