Wygląda dobrze
To pole jest wymagane



Z cyklu „Ludzie z pasją" TOMASZ SUSMĘD


Żyje w świecie muzyki. Jego kraina jest miejscem mistycznym, emocjonalnym, osobliwym, do której chętnie zaprasza każdego kto podziela miłość do niebanalnych dźwięków. Tomasz Susmęd jest muzykiem – gra na kilku instrumentach, uczy młodzież, jest członkiem grupy propagującej poezję Jacka Kaczmarskiego.


(szerokość: 450 / wysokość: 600)

 

G.Ch. - Czy wstęp nie jest przesadzony? Muzyka to Pana świat?

Tomasz Susmęd - Zdecydowanie tak, muzyka towarzyszy mi całe życie – pierwsze dźwięki na pianinie zacząłem wygrywać w wieku 6 lat, trochę z inspiracji taty, który grał na saksofonie. Pierwszym nauczycielem był pan Edward Graban – znakomity pedagog i muzyk, który wiele mnie nauczył i otworzył oczy na świat muzyki nie tylko klasycznej, ale też jazzowej i rozrywkowej. Później rozpocząłem też naukę gry na organach w legnickim Diecezjalnym Studium Organistowskim, a już samodzielnie – zafascynowany twórczością Jacka Kaczmarskiego – na gitarze klasycznej. Nie mogę jednak do końca zgodzić się z traktowaniem muzykowania jako zajęcia mistycznego, natchnionego, nieuchwytnego. Emocje oczywiście są w muzyce bardzo ważne, niemniej ogromną część stanowi tu konkretne rzemiosło, praca techniczna, wiedza i umiejętność – podstawy sztuki to właśnie te godziny spędzone na ćwiczeniu i studiowaniu nut. Takie podejście do zawodu muzyka – jako rzemieślnika raczej niż natchnionego artysty – jest mi bliskie. Natomiast sam fakt, że muzyka stała się moim zawodem, to raczej przypadek, zbieg kilku życiowych okoliczności, niż planowana decyzja.


(szerokość: 600 / wysokość: 600)

 

G.Ch. - Nie da się ukryć, że muzyka jest Pana pasją. Które z tych muzycznych zajęć przynosi najwięcej satysfakcji?

T.S. - Każda z dziedzin, którymi na co dzień się zajmuję potrafi dostarczyć mnóstwa satysfakcji. Mija już 15 lat mojej pracy w szkole – kontakt z młodzieżą i dziećmi to stała motywacja do ciągłego rozwoju, nadążania za nowymi trendami, a z drugiej strony pokazywanie im naszej muzycznej tradycji. Największą radością w szkole jest zdecydowanie wspólne muzykowanie z dziećmi – prowadzenie chórku, zespołu gitarowego to to, co lubię najbardziej. Z kolei praca w charakterze organisty to możliwość codziennego obcowania z królem instrumentów – jakim są piszczałkowe organy. Bogactwo brzmienia, harmonii, skarbiec kościelnych pieśni, a do tego możliwość kontaktu z wielowiekową tradycją literatury organowej, rekompensują nawet takie niedogodności, jak chłód, czy konieczność wspinaczki na wieżę kościelną. Natomiast nie da się ukryć, że najwięcej radości dają występy z przyjaciółmi w ramach Tria Łódzko – Chojnowskiego z piosenkami naszego mistrza Jacka Kaczmarskiego.

 

G.Ch. - Trio Łódzko-Chojnowskie – grupa kultywująca twórczości poety i pieśniarza Jacka Kaczmarskiego. Skąd fascynacja właśnie tym polskim bardem?

T.S. - Z twórczością Kaczmarskiego zetknąłem się pod koniec szkoły podstawowej w środowisku harcerskim, były to czasy jeszcze sprzed ery internetu, więc dostęp do płyt, nagrań, był bardzo utrudniony. Piosenki Jacka – owiane legendą walczącego z systemem barda – poety i pieśniarza, docierały do Chojnowa na przegrywanych po wielokroć kasetach, przepisywanych ręcznie śpiewnikach, wykonywane z pamięci przy ogniskach. Pierwszy kontakt z oryginalnymi nagraniami Kaczmarskiego (program „Krzyk" – z takimi przebojami jak „Obława" czy „Sen Katarzyny II") – to był szok. Ten rodzaj ekspresji, buntu, niezgody na otaczające nas mury, praktycznie wykrzyczanej, a nie wyśpiewanej, bardzo mocno trafiał do serca młodego człowieka. Fascynacja tą twórczością pogłębiała się przez następne lata – a przełomem był rok 2002, kiedy okazało się, że Kaczmarski choruje na nowotwór krtani. Wśród jego fanów skupionych na internetowym forum pojawiały się różne inicjatywy zbiórki pieniędzy na leczenie pieśniarza, między innymi koncerty amatorskich zespołów śpiewających jego piosenki. Jednym z takich zespołów był duet z Łodzi – Paweł Konopacki i Witek Łuczyński, charyzmatyczni wokaliści, którzy dosyć szybko zostali wśród fanów uznani za najlepszych „odtwórców" Kaczmarskiego w kraju. Poznałem ich na jednym z takich koncertów. Okazało się, że szukają pianisty, który chciałby z nimi występować i… tak to się zaczęło. Dalsze lata to setki koncertów w całym kraju, od wiejskich domów kultury, po filharmonie i najbardziej renomowane sale, ale najważniejszym doświadczeniem do dziś pozostaje spotkanie osobiste z Mistrzem, występ przed Kaczmarskim i jego entuzjastyczny stosunek do naszego grania. Po jego śmierci – od 2004r. – czujemy na sobie obowiązek przypominania jego wspaniałych utworów.

 

G.Ch. - Jak Pana pasja przekłada się na życie prywatne?

T.S. - Zawód muzyka może wydawać się bardzo romantyczny, niestety rzeczywistość jest zupełnie inna, co zresztą może potwierdzić każdy, kto próbował utrzymać się z grania. Praca w szkole jest z jednej strony bardzo satysfakcjonująca, ale z drugiej przedmiot muzyka ma bardzo niewielką liczbę godzin w klasach 4-7, dlatego konieczne jest szukanie dodatkowych zajęć – od ubiegłego roku prowadzę też lekcje w Powiatowym Zespole Szkół. Osobną – jeśli nie główną – gałęzią mojej pracy zawodowej jest posługa organisty w chojnowskich parafiach – w niedziele i święta w małym kościele, w tygodniu także w parafii św. App. Piotra i Pawła. Wiąże się to z obsługą codziennych mszy, pogrzebów i ślubów, ale przede wszystkim uroczystości i świąt, a to oznacza pracę w każdą niedzielę, Wigilię, Boże Narodzenie, Wielkanoc, weekend majowy, Boże Ciało itd. I chociaż praca ta sprawia wielką satysfakcję i wynika też z pewnego powołania, to nie da się ukryć, że najbardziej jej skutki odczuwa rodzina i jest to pewnego rodzaju obciążenie, zwłaszcza jeśli chodzi o planowanie wspólnych wyjazdów czy wycieczek. Na szczęście jednak udaje nam się to jakoś zrównoważyć. Chociaż czas wolny spędzam raczej z dala od instrumentu. 


(szerokość: 662 / wysokość: 600)


G.Ch. - Pandemia zdecydowanie ograniczyła życie kulturalne. Czy to jest czas na snucie planów, tworzenie nowych projektów, przygotowania na wielkie otwarcie?

 

T.S. - Faktycznie epidemia zablokowała nam możliwość koncertowania z Trio, ale praca w kościele i szkole trwa, więc na brak zajęć nie mogę narzekać. Obecnie w związku z pewnym poluzowaniem obostrzeń sanitarnych pojawiła się propozycja zagrania dużego koncertu we Wrocławiu w rocznicę śmierci Jacka Kaczmarskiego w kwietniu, ale ze względu na niepewną sytuację nic nie jest jeszcze pewne. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do śledzenia naszego profilu na Facebooku.

 

 

serwis jest częścią portalu miejskiego www.chojnow.eu przygotowanego przez MEDIART (w CMS) © przy współudziale Urzędu Miejskiego w Chojnowie