Z cyklu „Ludzie z pasją"
Elżbieta Zięcina
O sportowych pasjach naszych rozmówców pisaliśmy wielokrotnie. Biegi, pływanie, wspinaczka… Nasz kolejny człowiek z pasją uprawia nordic walking – wywodzącą się z Finlandii formę rekreacji, która do naszego kraju dotarła stosunkowo niedawno. Pani Elżbieta Zięcina oddaje się tej pasji od 16 lat.
Gazeta Chojnowska – To sposób na odprężenie, odniesienie do zdrowego trybu życia czy chęć utrzymania sprawności?
Elżbieta Zięcina - Zdrowy tryb życia, chęć utrzymania sprawności- to jest bardzo ściśle ze sobą powiązane. Chciałam zacząć uprawiać jakiś sport na świeżym powietrzu, bo gimnastyka w domu przestała mi się podobać. Do nordic walkingu zachęciła mnie koleżanka z Niemiec, do której pojechałam w odwiedziny. Wtedy zaczynał się ten „szał". „Kijki" wydały mi się odpowiednie dla mnie, bo niezbyt forsowne, jak np. bieganie. Szybkie chodzenie, to było to! Zawsze byłam indywidualistką, ale nie było to proste, aby samej zacząć chodzić. Ludzie się gapili!
Gazeta Chojnowska – To nie jest zwyczajny marsz z kijkami. Wymaga wiedzy - odpowiedniej techniki marszu, odpowiedniego sprzętu, odpowiedniej sylwetki… Jak zdobywała Pani doświadczenie?
E.Z. - Technika jest ważna, to fakt, ale najważniejsze jest samo szybkie chodzenie, takie, żeby mięśnie pracowały. Na początku przez kilka lat chodziłam bez kijków, bo uznałam, że to jakieś fanaberie, ale potem stwierdziłam, że mięśnie ramion też powinny pracować, tak jak i nogi. Do tego służą kijki. Trzeba je „zabić" w ziemię i mocno się odepchnąć. Ciąganie ich za sobą nie ma większego sensu. Nie uważam się jednak za wielką specjalistkę i nie chcę uczyć innych. Wszelkie informacje na ten temat można znaleźć dosłownie wszędzie.Co do sprzętu, to przede wszystkim dobre buty, o które teraz nietrudno, jakaś odzież sportowa i to wszystko!
G.Ch. - Pasja z definicji jest czynnością sprawiającą przyjemność. Jakie emocje wyzwala w Pani kilkudziesięciominutowy spacer?
E.Z. - Jestem dość leniwa, więc wykonanie obowiązku, jakim jest dbanie o zdrowie zapewnia mi uczucie bycia w porządku wobec samej siebie. Spacer, czasami w deszczu i wietrze, nie jest rozkoszą, ale sprawia, że potem dobrze się czuję, dobrze trawię, dobrze śpię. Ale czasami bywa bardzo przyjemne, np. w niedzielę rano, gdy wszędzie jest jeszcze pusto. Mam wrażenie, że miasto jest całe dla mnie. Chodzę codziennie przez ponad godzinę, w weekendy dwa razy dziennie. Zawsze sama. Nie lubię zgromadzeń, rywalizacja sportowa też mnie nie interesuje.
G.Ch. – Wiemy, że łączy Pani tę pasję z kolejną – żywieniem zrównoważonym.
E.Z. - Żywienie zrównoważone, inaczej kuchnia pięciu smaków, to nieodłączna część dbania o zdrowie. Wymaga zapoznania się z teorią żywienia, poznania natury i smaków pożywienia. No i gotowania, gotowania i jeszcze raz gotowania. To kuchnia, która wyklucza pożywienia kwaśne, surowe i zimne. W zamian za wysiłek włożony w opanowanie tej sztuki daje zdrowe ciało wolne od bólu. Od kiedy gotuję wg pięciu przemian nie boli mnie głowa, kręgosłup, stawy i cała reszta. Jestem zdrowa, a kiedy gorzej się czuję, to wiem dlaczego. Wtedy wdrażam „program naprawy", tzn. eliminuję to czego za dużo w moim pożywieniu i już jest dobrze. To wymaga dyscypliny i samozaparcia, ale wyrobiłam w sobie już ten nawyk.
G.CH. - No i jeszcze jedno zamiłowanie – języki obce. Doskonale zna Pani niemiecki, angielski, teraz uczy się Pani francuskiego.
E.Z. - Angielski znam trochę, chciałabym lepiej, ale teraz jest francuski! Poznanie języka to bardzo długotrwały proces i wymaga wysiłku. Mam nadzieję, że zapału starczy mi na długo. Oglądam dużo telewizji Arte - to program w języku niemieckim i francuskim stworzony przez UE. Chciałabym więcej rozumieć z tego francuskiego. To mnie motywuje.
G.Ch. – Plany i cele dotyczące Pani pasji w najbliższej przyszłości?
E.Z. - Nie planuję zbyt wiele. Po prostu chcę dalej żyć, możliwie zdrowo i bez perturbacji.
G.Ch. – Serdecznie dziękujemy za rozmowę.