Z cyklu „Ludzie z Pasją"
Małgorzata Kamińska
Małgorzata Kamińska z wykształcenia jest krawcową. Przez ostatnie pięć lat tworzy niezwykłe lalki. Początkowo powstawały baletnice. Od sześciu miesięcy zajmuje się wykonywaniem lalek Art Doll, które zdecydowanie mają w sobie coś niesamowitego. „Są to laleczki - kochaj mnie" – mówi o nich bohaterka Ludzi z Pasją.
Gazeta Chojnowska: Kiedy zrodził się pomysł stworzenia tak uroczych postaci?
Małgorzata Kamińska: Moja pasja zaczęła się około pięciu lat temu. Cała historia tworzenia lalek rozpoczęła się od prośby mojej bratanicy, która dostała ode mnie ręcznie uszytego zajączka. Poprosiła o drugiego i tak się zaczęła moja przygoda z lalkami. Kupiłam kilka książek i zaczęłam studiować techniki szukając tej, która najbardziej będzie w moim stylu.
GCh. – Początki jednak nie zawsze są łatwe…
MK.- Zdecydowanie. Pierwsze kroki stawiałam z lalkami Tilda. Były inspiracją i natchnieniem do tworzenia moich autorskich „dziewczynek". Lalki Tilda powstały w Norwegii w 1999 roku. Jednak osobiście czegoś mi w nich brakowało. Może przeszkadzał mi nieco płaski wymiar, szukałam czegoś więcej. Chciałam dać moim lalkom duszę, a do tego potrzebowałam odpowiedniego warsztatu. Moje wcześniejsze lalki były autorskie i w całości wykonane ręcznie. Miały nawet haftowane oczy! To były takie zawstydzone panieneczki…
GCh. – Rozumiem, że ktoś musiał Panią zainspirować?
MK. - Tak. Internet to skarbnica zdjęć i filmów, które pokazują jak szyć i uczyć się nowych rozwiązań, jednak dla mnie to za mało. Pojechałam na warsztaty do Płocka, które prowadziła Natalia Kondratyuk z Białorusi. Były to lekcje Art Doll, które miały na celu pokazanie jak zrobić „żywą twarz" lalki, jak „otworzyć jej oczy". Na kursie było jedenaście osób i każda z nas zrobiła inną lalkę. Cel został osiągnięty. Po tych zajęciach zaczęłam intensywnie tworzyć. Metodą prób i błędów wypracowałam sobie swój ukochany wizerunek lalek. Moją inspiracją zdecydowanie są artystki rosyjskie. Podglądanie w sieci ich metod szycia to prawdziwa kopalnia wiedzy, a dopracowanie detali jest imponujące.
GCh. – Jak wygląda proces tworzenia „dziewczynki"?
M.K. – Wszystko zaczyna się od białek lnianej tkaniny. Wzór, który sobie wypracowałam maluję i przeszywam. Naturalnie wypycham, potem farbuję cynamonem i kawą, aby uzyskać kolor prawdziwego ciała. Następnie maluję jej oczy, nosek, usta… I jak mi się już uda, bo czasem zdarzy się, że coś nie wyjdzie, to szyję ubranka… Proces tworzenia laleczki jest zależny od wielu czynników. Czasem powstają one bardzo szybko, a innym razem trzeba poczekać na gotowy efekt nawet kilka tygodni. Te wszystkie lata, pokazują też, jak moja pasja ewoluuje. W przyszłości chcę także szyć im buciki.
GCh. – Są to lalki, od których nie można oderwać oczu…
MK. – Tak sobie wymarzyłam, że patrząc na moje lalki, będzie się miało tylko dobre myśli. Pomyślałam, że mogą być aniołeczkami, więc mają skrzydełka, takie, które mogą sobie założyć lub zdjąć, mogą być czasem aniołkami, a czasem po prostu dziewczynkami. Każda laleczka ma kawałeczek mojego serca, ukryte jest pod ubrankiem – wyhaftowane mini serduszko. Taki dostaje prezent ode mnie na przyszłość. Jednak ich nie personalizuję, nie mają imion.
GCh. – Czy marzyła kiedyś Pani o wystawie swojego rękodzieła?
MK. – Przyznam, że nie. Zdecydowanie jest to moja odskocznia od codzienności. Gdy wykonuję moje laleczki, zapominam o wszystkich problemach. Jest to czysta radość z tworzenia, bez wielkich marzeń. Moje lalki miały swoje debiuty w innych państwach. Baletnice są w Stanach Zjednoczonych, Irlandii, Kanadzie, Anglii… W Wiedniu moje rękodzieła były wystawiane w zaprzyjaźnionym sklepie. A w naszym mieście oczywiście Dni Chojnowa są fajną sposobnością do pokazania swoich umiejętności i talentu.
GCh.- Czy zamierza Pani zrobić kiedyś lalkę chłopczyka?
MK. – Poza zajączkami, które były chłopczykami, nie pokusiłam się o więcej. Dziewczynki robi mi się zdecydowanie przyjemniej. Jestem zachwycona wszystkimi tkaninami, które mają kropki i strojenie moich laleczek daje mi dużo satysfakcji. Poza tym z moimi lakami wiąże się ciekawostka. Są to laleczki z wróżbą. Już w 99% przypadków stało się tak, że panny młode lub po prostu panie, które dostały lalkę w prezencie rodziły dziewczynkę. Coś w tych laleczkach jest niesamowitego (śmiech) i to nie było przeze mnie zaplanowane!
GCh. – Pani Małgorzato bardzo dziękuję za interesującą rozmowę. Życzymy Pani wielu inspiracji do tworzenia niecodziennych postaci, jakimi są Pani wspaniałe lalki.